piątek, 19 września 2014

Rozdział 5.

    Odkąd jesteśmy z Marco razem, minęło parę miesięcy. Codziennie ze sobą rozmawiamy, a jeśli nam się uda, to spotykamy. Wybierałam się właśnie na trening. Próbowałam nie utykać, lecz średnio mi to wychodziło. Otóż kilka dni temu na treningu sfaulowała mnie koleżanka. Od tamtej pory boli mnie udo i prawa łydka, która mi spuchła. Wiem, ze powinnam odpocząć, ale taki mam już charakter. Z torbą na ramieniu wyszłam z domu i skierowałam się do auta. Usiadłam na miejscu pasażera. Obok mnie siedziała Paulina, która prowadziła auto. Po kilku minutach dojechałyśmy do ośrodka treningowego. Wysiadłyśmy z pojazdu i ruszyłyśmy do szatni. Zasyczałam z bólu, kiedy Deme uderzyła mnie drzwiami w bolącą nogę. Z grymasem wypisanym na twarzy weszłam do środka i przebrałam się w strój. Gotowa wyszłam z pomieszczenia i udałam się na boisko. Trener siedział na ławce. Zaczęłam się rozgrzewać. Po chwili dołączyła do mnie reszta zawodniczek. Kilka minut później robiłyśmy okrążenia wokół boiska, a następnie wykonywałyśmy różne ćwiczenia. Trening zakończyłyśmy krótką grą. Schodząc do szatni złapał mnie trener.
-Natalia, jak noga? Dasz radę grać?
-Dobrze - skłamałam - dam z siebie wszystko.
-Na pewno? Widziałem, że nie mogłaś dobiec do piłki. Boli Cię?
-Nie.
-Maszeruj do sztabu medycznego. Na pewno dasz radę zagrać?
-Tak. Czuje, że jutro coś strzelę - zaśmiałam się.
-Jak co mecz. Uciekłaś w klasyfikacji strzelców. Ten sezon zaczyna się jeszcze lepiej, niż poprzedni, a wiemy jaki był ostatni. Dobrze, leć do lekarzy.
-Tak jest - zasalutowałam mu.
    Ruszyłam do szatni. Weszłam pod prysznic, przebrałam się i skierowałam się do sztabu medycznego. Obejrzeli moją nogę, dali jakieś maści i nakleili mi plastry energetyczne na nogę. Jeśli ból nie ustanie, jutro rano dostanę zastrzyk. Liga jest jeszcze silniejsza, niż w poprzednim sezonie. Doszły mocne drużyny. Po około godzinie podziękowałam i wyszłam z gabinetu. Paulina już dawno pojechała. Do domu miałam wrócić z Mario, który trening skończył jakieś niecałe dziesięć minut temu. Stałam na parkingu i czekałam na przyjaciela. Ujrzałam Thomasa i Javiera. Podeszli i się przywitali. Porozmawialiśmy chwilę i doszli Götze, Alcântara oraz Alaba. dołączając się do rozmowy.
-Śliczna, dasz się zaprosić do kina? - usłyszałam Davida.
-Do kogo to mówisz? - zaczęłam się rozglądać, a piłkarze się zaśmiali.
-Stary, ona ma chłopaka - przypomniał mu Götze.
-A tam - machnął ręką.
    Wsiedliśmy z klubową 19. do jego samochodu. Chwilę później byliśmy na miejscu. Weszliśmy do środka. Mario zabrał się za jedzenie, a ja chwyciłam butelkę wody.
-Zagrasz jutro? - zapytała moja przyjaciółka.
-Tak.
-Dasz radę? Na pewno?
-Tak, dam radę.
-No nie wiem. Powinnaś odpuścić.
    Poszłam do swojego pokoju. Mój telefon wydał z siebie dźwięk, oznajmiając, iż ktoś do mnie dzwoni. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Marco. Uśmiechnęłam się do ekranu i odebrałam urządzenie.
-Proszę.
-Hej kochanie, tęsknię za Tobą.
-Cześć misiu, ja za Tobą też. Już po treningu, czy chowasz się w szatni - zaśmiałam się.
-Już po. Siedzę w salonie, a Ty?
-Ja dopiero wróciłam do domu i siedzę u siebie.
-Jakieś plany na wieczór?
-Hmm... Wiesz, zostałam zaproszona do kina - zaśmiałam się.
-Przez? - wyczułam lekką irytację w jego głosie.
-Davida Alabę.
-I pewnie pójdziesz?
-Nie.
-Boję się, że ktoś mi Ciebie zabierze. Kocham Cię.
-Kocham Cię Skarbie.
    Rozmowę dokończyliśmy na Skypie. Tęsknię za tym wariatem. Ostatnio widzieliśmy się jakiś miesiąc temu. Marco chciał przyjechać na mój jutrzejszy mecz, lecz niestety to nie wypali. Ja gram o 17:00, a on o 15:00. Znowu będę musiała zadowolić się powtórką spotkania dortmundczyków. Powiedział, że będzie oglądał. Poprosiłam go, jak zawsze, o strzelenie bramki dla mnie, on również o to poprosił. Oboje poszliśmy spać, aby być wypoczętym na mecz ligowy.
    Obudził mnie budzik w telefonie, który ustawiłam na 10:00. Nienawidzię tego dźwięku, który mu towarzyszy. Poleżałam jeszcze chwilę w łóżku, a nastepnie niechętnie się z niego podniosłam. Poszłam do łazienki, wykonałam codziennie czynności oraz przygotowałam się do meczu. Gotowa zeszłam do kuchni. W drzwiach łazienki minęłam się z Pauliną. Przygotowałam kanapki i usiadłam przy stole, aby je zjeść. Po kilku minutach dołączyła do mnie Deme. Zasiadłyśmy później na kanapie przed telewizorem i wyczekiwałyśmy meczu BVB. Spotkanie się rozpoczęło. Przez pierwsze minuty drużyna czarno-żółtych utrzymywała się przy piłce. W 30 minucie, Marco podał do Ciro, gdy przed Immobile pojawił się przeciwnik, ten oddał futbolówkę Reusowi. Blondyn z pierwszej piłki oddał strzał na bramkę. Goalkeeper nie miał szans. Niemiec pokazał serduszko i pobiegł do kolegów.
-Natalia, chodź. Spóźnimy się.
-Nigdy nie obejrzę meczu Borussii w całości na żywo - posmutniałam.
    Weszłyśmy szybko do auta i ruszyłyśmy na stadion. Na miejscu byłyśmy już po kilku minutach. Weszłyśmy do szatni i przebrałyśmy się w stroje treningowe. Wybiegłyśmy na stadion i rozpoczęłyśmy rozgrzewkę. O 16:40 wróciłyśmy do szatni i ubrałyśmy się w stroje meczowe. O 16:50 wyszłyśmy na boisko. Mecz rozpoczął się równo o 17:00.

***

    Marco po meczu czym prędzej chciał się znaleźć w domu. Kiedy widział jak mijają minuty był coraz bardziej zdenerwowany, ponieważ chciał obejrzeć mecz, w którym grała jego dziewczyna. Blisko godziny rozpoczęcia spotkania wymyślili wraz z kolegami, że obejrzą go w klubie. Mimo zmęczenia po meczu, biegli schodami, aby się nie spóźnić. Po drodze spotkali trenera. Zasiedli tam gdzie było miejsce i włączyli
telewizor. Wcisnęli kanał, na którym miała być transmisja i Reus odetchnął z ulgą, ponieważ dwie znane mu dziewczyny dopiero miały rozpocząć mecz.
''W dzisiejszym spotkaniu zmierzą się dwie pierwsze drużyny z tabeli. Która wygra okaże się to, kiedy sędzia główny gwizdnie po raz ostatni. Przy piłce widzimy już Natalię Miller oraz Paulinę Deme. Dwie Polki...''
    Usłyszeli komentatora, a Marco uśmiech nie schodził z twarzy.
-Nie mów, że to Twoja dziewczyna - zdziwił się Miki.
-Przecież Ci pokazywałem jej zdjęcie - odparł Reus.
-Masz szczęście blondasie - zaśmiali się.
-Cicho - ucieszyła ich klubowa 11.
''Dziewczyny z Bawarii miały szczęście. Gdyby nie bramkarz, to z pewnością byłaby bramka na ich niekorzyść. Ale nie ma co wypominać, ponieważ Miller odzyskała piłkę. Podaje ją do Deme. Przed Deme wyrasta obrońca Wolfsburga. Gra na ciemno piłkę do swoich koleżanek z drużyny. One rozumieją się bez słów. Obrona wilków popełnia coraz więcej błędów. Obrońca wybija wysoko piłkę, lecz ona nie opuszcza pola gry i pozostaje na boisku. Napastnik z Polski przygotowuje się do przyjęcia piłki. Przyjmuje ją na klatkę piersiową, odbija się od murawy iiii gooool. Nie można popełniać takich błędów. Przynajmniej nie można ich popełniać, kiedy na boisku jest Natalia Miller. 1:0 dla Bayernu Monachium. Bramka Miller z przewrotki. A tu jeszcze raz widzimy tę piękną bramkę...''
-Nasza dziewczyna - przybyli sobie piątkę Kuba i Łukasz.
-Stary, to było świetne - mówią koledzy.
''A tę cieszynkę już dzisiaj widzieliśmy. Marco Reus w meczu z Leverkusen również pokazał serce po strzelonej bramce. Wolfsburg, chyba nie ma, co myśleć o wygraniu tego meczu. Miller prowadzi piłkę od połowy boiska. Nie ma jak podać do swoich koleżanek z drużyny. Obrońcy nie mogą jej dogonić. Jedynie Vogel została na swojej połowie...''
    Chłopcy z przejęciem i z zachwytem patrzyli na ekran telewizora. Nawet Jürgen ogląda z nimi mecz. W pewnym momencie Marco, aż się poderwał z miejsca, a jego koledzy postąpili podobnie.
-Faul, to był faul - krzyczy blondyn - patrzcie jak ją ścięła. Tylko, żeby jej nic nie było.
''Rzut karny. Sędzia wskazuje na jedenastkę. Ale Miller nadal się nie podnosi. Nieczysty wślizg Vogel. Mamy powtórkę. Ohh, ona jeszcze przekrzywiła jej nogę. Tak, czerwona kartka dla obrońcy Wilków. Na boisko wbiega sztab medyczny z noszami. Kładą na nich młodą Polkę i znoszą poza boisko. Po faulu Vogel na Miller sędzia podyktował rzut karny. Do jego wykonania podchodzi Deme i pewnym strzałem zamienia na bramkę...''
    Blondyn już dalej nie słuchał komentatora, tylko rozmyślał co z jego dziewczyną.
-Zerwane więzadła, chyba - stwierdza Klopp.
-Niech trener nie straszy - mówi Marco.
-Mówiłeś, że coś ją łydka i udo bolało - wspomniał Błaszczykowski.
-Cholera.
-Ale poczekaj. To tylko domysły - stara się go uspokoić Piszczek.

***

Cholera jak mnie noga boli, ale mnie ścięła. O kurczaczki. Zanieśli mnie do szatni. Powiedzieli, że trener i drużyna zaraz przyjdą, bo za chwilę kończy się druga połowa.
-Obawiam się, że zerwane więzadła - usłyszałam z ust lekarza.
-Co jest? - usłyszałam odgłos uderzania korków o podłogę, a chwilę potem głos Pauliny.
-Zabieramy ją do szpitala. Jedziemy.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥

Co myślicie o tym rozdziale? Macie jakieś własne wizje na dalsze części opowiadania?
Pozdrawiam :)

6 komentarzy:

  1. Jak zawsze fenomenalny czekam z niecierpliwością na kolejny generacji alny rozdział w twoim wykonaniu. Reus jak się martwi o dziewczynę urocze. Czekam na nexta.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowny blogg !!! *.*

    zapraszam do siebie. Zalezy mi na twojej opini i komentarzu ;*
    www.niebieskookiecudo.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. O Matko!
    No to sie porobiło :/
    Ale będzie dobrze, musi byc :***
    Pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  4. Ohh nie można bagatelizować takiego bólu, szczególnie kiedy jest się sportowcem. Marco pewnie strasznie martwi się o Natalię. Przewiduję spotkanie :D
    świetny rozdział! Pozdrawiam ;**
    P.S zapraszam do mnie na nowy rozdział ;3

    OdpowiedzUsuń
  5. O jaka biedna :c Musiało strasznie boleć.
    Pewnie Marco nie wytrzyma i pojedzie do Niej:)
    Czekam na nn tymczasem zapraszam tu: http://kochac-nie-znaczy-miec.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Jaki On troskliwy. No po prostu ideał.!
    Nie chciałabym być w skórze Natalki, taka kontuzja to pewnie nie przelewki i teraz powinna o siebie dbać. Jestem pewna, że Marco Jej w tym pomoże.
    Jej! Podziwiam ich:) Miłość na odległość jest meega trudna.
    Czekam na nn <3
    Tymczasem zaprazam do iebie na nowego bloga. Dodałam już prolog:

    Usłyszał tylko huk zamykanych drzwi i gdy już spojrzał za siebie to nikogo nie było. Odeszła. To nie była chwilowa wymiana słów jak w zwykłym normalnym związku. To już był koniec, definitywny koniec. Brunet sam do tego doprowadził. Wierzył głęboko w to, że dobrze czyni lecz czy sam nie był zbyt zazdrosny i zbyt uległy wpływom innych ludzi? Czy nie został zaślepiony przez anonimowo wirtualne człowieczeństwo które jest pełne zazdrości i obraża inne osoby, które są rozpoznawalne? Ktoś w tej historii zwyczajnie się pogubił. Kto? To się jeszcze okaże.

    http://zakazany-romans.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń