"Czasem zdrada coś kończy... rozpada się jedność jak opuszczone szkło. Nie da się poskładać do kupy zdradzonego szczęścia. Nigdy już nie będzie tak samo, żal pozostaje na zawsze, jak wbity w serce nóż a wspomnienia powrócą przy każdej sprzeczce. Dlatego trzeba wybaczyć i odejść... na zawsze."
Siedziałam w salonie z Pauliną. Mario wyszedł dziesięć minut temu. Boję się, co mogło się stać. Tak bardzo kocham Marco. To przy nim wreszcie poczułam się naprawdę szczęśliwa. Ale to co zrobił... Tego nie da się szybko wybaczyć, o ile w ogóle da się wybaczyć zdradę. Początek związku jest niczym czysty zeszyt. Zapisujemy puste kartki, lecz zwykły ruch i przewrócenie kubka z kawą zabrudzi ten cudowny zeszyt. Mimo Twoich usilnych starań nie da się wyczyścić tej plamy. Bierzesz wtedy kolejny zeszyt, lecz on już nie będzie taki sam, będzie po prostu innym.
Chrzęst klamki i odgłos otwieranych drzwi doszedł do moich uszu. Po chwili w salonie stanął Mario i zajął miejsce pomiędzy mną, a przyszłą panią Götze. Objął nas i przytulił do siebie. Muszę znaleźć sobie mieszkanie, ponieważ nie mam zamiaru wracać do domu, w którym mieszka Marco. Myślałam na początku, aby spakować blondyna i wystawić mu walizki za drzwi. Może to i dobry pomysł. Jeszcze nie wiem. Z zamysłu wyrwał mnie głos Pauliny.
-Pójdę Wam przygotować pokój - uśmiechnęła się pocieszająco.
-Nie - zaprzeczyłam - siedź.
-Ale...
-Wynajmę coś.
-Zapomnij - odezwał się Niemiec - zostajesz tutaj.
-O której macie jutro trening?
-Na 10:00, a co?
-Nie nic, tak pytam... Dopilnujesz, żeby Marco na nim był?
-Tak.
-Dziękuję, to ja pójdę do małego, a potem spać.
Pocałowałam państwo Götze w policzek i schodami ruszyłam do pokoju gościnnego. Leo leżał w pokoiku, który miał należeć do pociechy pary. Wyjęłam go z łóżeczka, zabrałam nosidełko i wyszłam z pomieszczenia. Położyłam się do łóżka, a synka położyłam obok. Chwilę na niego patrzyłam, a potem zmorzył mnie sen.
*następnego dnia*
Już od dwóch godzin byłam na nogach. Zrobiłam domownikom śniadanie i czekałam na godzinę 10:00. Mario schodził ze schodów z torbą treningową na ramieniu.
-Lecę, będę koło 16:00.
Pocałował swoją narzeczoną, a mi dał buziaka w policzek. Założył buty oraz kurtkę i już go nie było. Poszłam do kuchni, gdzie nastawiłam wodę na herbatę i wyjęłam dwa kubki z szafki. Położyłam je na stole i wrzuciłam do nich torebkę herbaty owocowej. Kiedy czajnik elektryczny oznajmił, że woda jest już zagotowana, nalałam do kubków wodę i odstawiłam na bok, aby się zaparzyły. Moja przyjaciółka już siedziała na krześle.
-Głupio mi, bo zamiast ja Ci zrobić herbatę, to Ty robisz mi.
-No przestań - posłałam delikatny uśmiech i postawiłam przed nią kubek, nad którym unosiła się para.
-To pijemy i idziemy?
-Tak - westchnęłam.
Wpatrywałam się w parę, która unosiła się nad kubkiem. Byłam trochę niewyspana, ponieważ obudziłam się w nocy i nie potrafiłam zasnąć. Przepłakałam pół nocy i zmęczona łzami zasnęłam nad ranem. Upiłam trochę herbaty i nadal wpatrywałam się we wcześniejszą rzecz. Po kilku minutach obie w ciszy opróżniłyśmy zawartość ceramicznego naczynia. Ubrałam Leo i włożyłam go do nosidełka, a następnie sama założyłam buty oraz płaszcz. Paulina wzięła do ręki moją torebkę i wyszłyśmy z domu. Zrobiłyśmy kilka kroków i weszłyśmy na posesję dobrze znanego mi mieszkania. Wyjęłam klucz z torby, włożyłam do zamka w drzwiach i przekręciłam. Nacisnęłam klamkę i wpuściłam przyjaciółkę do środka. Położyłam nosidełko w salonie, wyjęłam synka i rozebrałam go z kurteczki i bucików.
-No chodź tu Skarbie.
Włożyłam go do kojca, kucnęłam przy nim i robiłam głupie miny do Leo. Po chwili wstałam i zdjęłam wierzchnie ubrania. Dopiero teraz zauważyłam butelki po alkoholu, które leżały na stoliku. Westchnęłam i je wysprzątałam. Zdałam sobie sprawę, że jeśli sam je opróżnił, to musiał się upić i to okropnie. Byłam jeszcze bardziej na niego zła. W kuchni zastałam ciężarną przyjaciółkę, która wpatrywała się w blat kuchenny.
-Ej, co jest? - dotknęłam jej ramienia.
-Nic, zamyśliłam się - posłała mi delikatny uśmiech - to idziemy?
Skinęłam jedynie głową, co miało oznaczać 'tak' i ruszyłam schodami do góry. Otworzyłam drzwi do sypialni i weszłam do pomieszczenia. Na łóżku leżały albumy ze zdjęciami, na których byliśmy całą naszą rodzinką. Oczy zaczęły mnie piec, a w kącikach zbierały się łzy, które po chwili spływały po moich policzkach. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłonie. Dosiadła się do mnie brunetka i przytuliła mnie.
-Ja tak nie potrafię, nie potrafię spakować jego rzeczy i wystawić walizki za drzwi - popatrzyłam na jedno z naszych zdjęć - idź do domu odpocząć - uśmiechnęłam się.
-Nie, zostanę z Tobą.
-Proszę Cię, musisz odpoczywać, już niedługo masz termin.
-Natalia.
-Paulina.
-No dobra - odparła zrezygnowana.
Odprowadziłam ją do drzwi wyjściowych i pożegnałyśmy się. Wyjęłam z kojca Leo i ruszyłam do poprzedniego pomieszczenia. Na podłodze w sypialni położyłam kocyk pluszaka z zabawkami. Ułożyłam synka na przytulance i położyłam się obok niego, na podłodze. Chwilę się z nim pobawiłam i wstałam, zostawiając na nim małego. Z szafy wyjęłam walizkę i otworzyłam ją. Niechętnie, ze łzami w oczach pakowałam ciuchy blondyna. Wzięłam kartkę papieru i niebieski długopis. Nawet nie zastanawiałam się co na niej napisać, słowa wychodziły ze mnie same. Przeczytałam jeszcze raz wszystko i włożyłam do koperty, na której napisałam imię ukochanego. Wzięłam synka do salonu, gdzie włożyłam go do kojca. Wróciłam do salonu po walizkę i zniosłam ją do holu. Wzięłam na ręce Leosia i wyszłam do kuchni, aby go nakarmić. Z szafki wyjęłam słoiczek z zupką. Posadziłam go na kolanach i zabrałam się za karmienie małego.
-No proszę, kochanie, zjedz jeszcze - błagam Leo.
Poczułam dotyk na ramieniu. Momentalnie się odwróciłam i ujrzałam blondyna.
*Marco*
Obudziłem się w salonie. Głowa bolała mnie niemiłosiernie. Wstałem z kanapy i ruszyłem do kuchni po jakieś tabletki na ból głowy. Otworzyłem szafkę i chwyciłem opakowanie tabletek. Wziąłem jedną i popiłem wodą. Odstawiłem resztę na swoje miejsce i ruszyłem do łazienki. Wziąłem zimny prysznic i wytarłem swoje ciało. Z ręcznikiem okręconym wokół pasa ruszyłem do sypialni, gdzie założyłem bokserki, spodnie i jakąś koszulkę. Do ręki wziąłem album ze zdjęciami i usiadłem z nimi na łóżku. Zerknąłem jeszcze na telefon, aby zobaczyć, która godzina. Na wyświetlaczu widniała godzina 8:20, więc do treningu miałem trochę czasu. Przeglądając kolejne fotografie coraz bardziej brzydziłem się tego, co zrobiłem Natalii. Mojej małej blondynce, za którą oddam własne życie. Łzy płynęły mi po policzkach. Chcę ją mieć przy sobie. Móc całować kiedy chcę, skradać niewinne buziaki i przytulać. Natalia i Leo są dla mnie całym światem. Koło godziny 10:00 usłyszałem kroki. Miałem nadzieję, że to moja żona, ale był to Mario.
-Stary, coś Ty zrobił.
-Nic nie mów, nienawidzę siebie za to.
-Marco, widzę jak cierpicie. Chcę być na Ciebie wściekły za to, co zrobiłeś, ale nie potrafię. Jesteś dla mnie jak brat. Walcz o nią - położył rękę na moim ramieniu - zbieraj się na trening. Mamy piętnaście minut na dojazd.
Wyszliśmy z domu i skierowaliśmy się do mojego auta. W głowie miałem tylko Natalię i Leo. Nie myślałem o niczym innym. Na treningu nie mogłem się skupić. Trener to zauważył i opowiedziałem mu wszystko. Jestem dla mnie jak ojciec. Taki mój drugi tata. Kazał mi jechać do domu i ratować rodzinę. Nie krytykował, po prostu zwolnił mnie z treningu. Pobiegłem do szatni, wziąłem prysznic i gotowy wybiegłem na parking. Wsiadłem do samochodu i czym prędzej ruszyłem do domu. Będąc już na miejscu skierowałem się do mieszkania, a otwarte drzwi dały mi nadzieję, że w środku będzie moja ukochana. Moje modlitwy zostały wysłuchane. W kuchni zastałem moje skarby. Natalia karmiła naszego szkraba. Chwilę na nich patrzyłem i podszedłem do niej.
-No proszę, kochanie, zjedz jeszcze.
Położyłem rękę na ramieniu, a ona od razu się odwróciła.
-Kochanie...
Momentalnie wstała i z Leosiem na rękach wyszła do salonu. Usiadła z nim na podłodze i położyła go na leżance. Usiadła obok niego i zaczęła się z nim bawić. Zająłem miejsce obok kobiety i dopiero wtedy zobaczyłem walizkę.
-Proszę, nie wyprowadzaj się. Natalia, kocham Cię.
-Nie wyprowadzam się - odetchnąłem z ulgą - w walizce są Twoje rzeczy.
Widziałem jak ociera łzy z policzka.
-Nie płacz, proszę, skarbie. Porozmawiajmy, zacznijmy wszystko od nowa. Kocham tylko Ciebie.
-Możesz się widywać z Leo, kiedy chcesz.
-Proszę Cię, kochanie.
-Marco - wstała - myślisz, że to dla mnie takie łatwe? Chcę, żebyś był ciągle blisko mnie. Ale to co się stało... Już się nie odstanie.
-Kocham Cię - podszedłem do niej i popatrzyłem jej w oczy.
-Ja Ciebie też - cichutko powiedziała.
Musnąłem jej usta. Odwzajemniła pocałunek, więc starałem się go pogłębić. Całowałem ją z
zachłannością.
-Mówią, że jeśli kogoś kochasz, to pozwól mu odejść, ale ja będę walczył o Ciebie, o Was, bo Was kocham. Jesteście dla mnie wszystkim - po raz kolejny ją pocałowałem.
Zabrałem walizkę i ruszyłem do domu obok.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Hej! Już niedługo święta, więc z tej okazji chciałabym Wam życzyć Wesołych Świąt Bożego Narodzenia! :)
Wesołych Świąt! ♥
Rozdział cudowny <3
OdpowiedzUsuńSzkoda , że tak się stało ..
Ale wierze, że Natalia wybaczy Marco i znów będą razem , znów będą kochającą się rodzinką :*
Czekam nn :*
WESOŁYCH ŚWIĄT ! <3
Pozdrawiam <3
Rozdział świetny <3
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Marco będzie walczył o rodzinę i wygra tę walkę :)
Natalia go kocha i mam nadzieję, że z czasem wybaczy mu to co zrobił :)
Czekam na nexta :***
Tobie również Wesołych Świąt :***