piątek, 9 stycznia 2015

Rozdział 21.

    Wyszedłem z pomieszczenia i zobaczyłem zapłakaną blondynkę. Podszedłem do niej i przytuliłem ją. Odepchnęła mnie od siebie i zrobiła krok do tyłu. Chciałem spróbować drugi raz, ale kiedy tylko do niej podszedłem, zaczęła się ode mnie oddalać.
-Nie dotykaj mnie.
-Natalia, kochanie, powiedz mi, co się stało.
-Jesteś pieprzonym dupkiem Reus. Uwierzyłam w Twoje słowa, myślałam, że dzisiaj się pogodzimy. Przyszłam kilka minut przed czasem. Widziałam Was. Widziałam jak całujesz się z Caroline. Gratulacje, będziesz ojcem - zrzuciła moją rękę ze swojego ramienia.
-Tylko Ciebie kocham, Ciebie i Leo. To Wy jesteście dla mnie najważniejsze. Uwierz mi, proszę Cię - nie trzymałem już łez, płakałem razem z moją ukochaną - proszę.
-Nie, nie wierzę Ci.
-Tylko Ty się liczysz - zbliżyłem się do niej i wypiłem w jej usta. Położyłem dłonie na jej biodrach i
przyciągnąłem do siebie. Polka położyła dłonie na moich policzkach, a chwilę potem wplotła palce w moje włosy. Oparłem ją o ścianę i próbowałem zmniejszyć odległość pomiędzy nami. Byłem w siódmym niebie, ponieważ matka mojego syna, odwzajemniała pocałunki. Kiedy zabrakło nam już powietrza, oderwaliśmy się od siebie. Oparłem głowę o jej czoło i ciężko oddychałem.
-Kocham Cię - odezwałem się po dłuższej chwili, wpatrywania się w nią.
-Kocham Cię - wyszeptała, a łzy spływały jej po policzkach.
-Nie płacz, proszę. Teraz już wszystko będzie dobrze. Już zawsze będziemy razem.
-Nie - rozpłakała się.
-Ale...
-To był nasz pożegnalny pocałunek.
    Stałem jak wryty z kilka minut. Dziewczyna wyszła do łazienki, a ja nadal stałem i wpatrywałem się w ścianę. Zbiegłem po schodach i zabierając torbę wybiegłem z domu. Zrobiłem kilka kroków i byłem już na posesji przyjaciela. Wszedłem do domu, trzasnąłem drzwiami i wbiegłem do mojego tymczasowego pokoju. Rzuciłem torbą o ścianę, a sam opadłem na łóżko. Ryczałem. Najzwyczajniej w świecie płakałem. Zniszczyłem wszystko. Przez jeden głupi wybryk straciłem kobietę swojego życia. Powoli dławiłem się łzami. W tamtym momencie chciałem umrzeć. Zasnąć i już nigdy więcej się nie obudzić. Zbiegłem po schodach i wybiegłem na ulicę. Wsiadłem do auta i skierowałem się do pierwszego lepszego baru. Zaparkowałem na parkingu, wysiadłem z pojazdu i ruszyłem w stronę drzwi budynku, a kiedy już byłem w środku, usiadłem przy ladzie i złożyłem zamówienie. Najpierw jeden kieliszek, drugi, trzeci, czwarty i tak dalej. Nie liczyłem już tego. Chciałem zapomnieć o tym wszystkim. Zapomnieć o tym, że wszystko spieprzyłem. Wstałem, aby wyjść z baru, ale kiedy tylko podniosłem się do pozycji siedzącej, to od razu opadłem na krzesło. Oho, coś jest nie tak.
-Jeszcze raz, to samo - powiedziałem.
-Wystarczy już panu - odpowiedział barman.
-Nie słyszy pan, jeszcze raz to samo poprosiłem.
    Barman podkręcił głową i postawił przede mną kieliszek. Podniosłem szklane naczynia i przyłożywszy do ust, przechyliłem. Czując smak alkoholu, lekko się skrzywiłem. Zapłaciłem i skierowałem się do wyjścia. Za oknem było już ciemno. Straciłem poczucie czasu. Chciałem jechać autem, ale wiem, że Natalia by mnie zabiła. Niechętnie wyciągnąłem telefon z kieszeni i wybrałem numer przyjaciela. Odebrał już po kilku sygnałach.
-Gdzie Ty się szlajasz? Wiesz, która jest godzina?
-Nie, która.
-Marco, nie wkurzaj mnie. Na dodatek jeszcze jesteś pijany.
-Ale ja naprawdę nie wiem, która godzina.
-Jest północ.
-Że co?
-No właśnie. Widziałem jak wyleciałeś. Natalia mi wszystko wytłumaczyła. Wiesz jak ona się o Ciebie martwi?
-Martwi się? - uśmiech zagościł na moich ustach - przyjdź po mnie.
    Porozmawiałem jeszcze chwilę i oparłem się o fotel w samochodzie. Już po kilku minutach drzwi otworzyły się, a ja ujrzałem twarz Mario. Dałem mu kluczyki i ruszyliśmy do domu. Wróciłem do domu i jako tako poszedłem do łazienki. Odkręciłem zimną wodę i obmyłem nią twarz. Wyszedłem z domu państwa Götze i poszedłem pod balkon domu, w którym jeszcze chwilę temu mieszkałem. Widziałem, że świeci się światło, więc Natalia musiała tam być. Stanąłem na środku drogi i zacząłem krzyczeć do Natalii.
-Natalia! Wiem, że tam jesteś! Kocham Cię, wybacz mi, proszę! Tylko Ciebie kocham!
    Krzyczałem tak z 15. minut, ale nic to nie dało. Chodnikiem ruszyłem do domu. Przejeżdżające auta, dawały mi oświetlenie. Usłyszałem zbliżający się samochód, lecz nic sobie z tego nie robiłem, ponieważ chodziłem po trasie tylko dla pieszych. Odgłos pojazdu był coraz głośniejszy. Usłyszałem coś w stylu 'uważaj' i momentalnie moje ciało przeszedł przeszywający ból.

*Mario*
    Siedziałem na schodach i myślałem o życiu. Mam dwadzieścia dwa lata. Gram w Borussii Dortmund, z błędnym transferem do Bayernu, ale nie chcę o tym myśleć. Już niedługo na świat przyjdzie moje pierwsze dziecko. Kocham Paulinę. Mam wspaniałych przyjaciół. Martwię się o Natalię i Marco. Kochają się, ale w ich życiu ostatnio jest sporo zamieszania. Stałem na trawie przed domem, wpatrywałem się w niebo i słuchałem jak Reus wyznaje miłość swojej żonie. Ba, on krzyczał, co do niej czuje. Po jakimś czasie wszystko ucichło. Następne co usłyszałem, to 'uważaj'. Wybiegłem przed bramę, ale było już za późno. Ujrzałem leżącego Marco i auto obok. Ten widok mnie zmroził. Biegnąc do blondyna, dzwoniłem na pogotowie.

♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Hej :)
Co myślicie o tym rozdziale?

Co tak mało komentarzy? :c
To Wy motywujecie mnie do pisania ♥

P.S. Już niedługo koniec tego opowiadania :c
Jeszcze nie wiem, czy historia ta będzie z happy end'em.

4 komentarze:

  1. O nie nie nie....
    Tutaj musi być happy end
    Muusiiii!
    Weny ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle super co do bloga to musi być happy end. Czekam na nexta, pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudowny <3
    Ale się porobiło...
    Ale opowiadanie musi się skończyć happy endem :)
    Czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojojojojoj ale się porobiło.. :(
    Zdrada, pożegnanie, wypadek...
    Dzieje się ;)
    Ściskam! ;*

    OdpowiedzUsuń