Od dwóch tygodni mieszkamy z Marco osobno. Cholernie za nim tęsknię. Tęsknię za jego pocałunkami, dotykiem. Tęsknię za nim całym. Odwiedza Leo. Codziennie przychodzi po treningu, zdarza się też, że jest przed. Dzisiaj Marco zabiera Leo na mecz. Może się nim zająć, ponieważ musi pauzować przez żółte kartki, które dostał w meczach ligowym. Była godzina 13:30 i właśnie kończyłam robić sałatkę.
-Cześć piękna - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się szybko ze strachem wymalowanym na twarzy. Przestraszył mnie - co jest? Stało się coś? - zapytał zmartwiony.
-Nie, po prostu mnie przestraszyłeś.
-Przepraszam - powiedział ze skruchą.
-Nic nie szkodzi.
-Gdzie Leo?
-W salonie, w kojcu się bawi. Zjesz?
-Twoją sałatkę? Zawsze - uśmiechnął się tak, że zmiękły mi nogi.
Wyszedł do salonu, a ja oparłam się o blat kuchenny. Marco działa na mnie, tak, że nie da się tego wyjaśnić. Jego uśmiech sprawia, że miękną mi nogi, a jego wzrok doprowadza mnie do szybszego bicia serca. Jego głos, potrafi mnie uspokoić nawet w najbardziej stresowych sytuacjach. Kocham go. Szalenie go kocham. Usłyszałam kroki, które było coraz bardziej słychać, co oznaczało, że Niemiec kierował się do pomieszczenia, w którym przebywałam. Potrząsnęłam głową i przełożyłam sałatkę do szklanej miski. Poczułam dłonie, które były mi bardzo dobrze znane, na biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Mimo, że nie chciałam, momentalnie się od niego oderwałam.
-Nałożyć Ci, czy sam sobie poradzisz? - zapytałam - pójdę przygotować Leo.
Szybko skierowałam się do salonu, w którym przebywał malec. Wzięłam go na ręce i usiadłam z nim na kanapie.
*Marco*
Dzisiaj miałem zabrać moje Skarby na mecz. Zadowolony wszedłem do kuchni, w której była Natalia. Położyłem dłonie na jej biodrach i przyciągnąłem do siebie, przytulając ją. Odepchnęła mnie i wyszła z pomieszczenia. Jak zawsze musiałem wszystko spieprzyć. Gdybym nie zdradził Natalki, teraz siedzielibyśmy wszyscy razem. Miałbym ją dla siebie. Mógłbym ją pocałować, przytulić, mógłbym wszystko... a teraz? Szkoda mówić. Jestem pieprzonym dupkiem. Obiecywałem, że nigdy jej nie skrzywdzę, a zdradziłem ją z byłą dziewczyną. Oczy zaczęły mnie piec, a po policzku spłynęła łza. Tak, łza. Straciłem moją małą rodzinkę. Wyszedłem na korytarz i zauważyłem, że Natka ubiera Leo, po czym gotowego wkłada go do nosidełka. Zastanawiałem się, czy branie takiego malca na mecz jest dobrym pomysłem, w końcu będzie bardzo głośno.
-Proszę - podała mi synka - miłej zabawy.
-A Ty nie jedziesz? - zdziwiłem się, lecz nic nie odpowiedziała - proszę Cię, jedź. Pojedziemy gdzieś razem, tak rodzinnie - westchnąłem - proszę. Leo też chce, żebyś pojechała, prawda? - zaśmiałem się do małego, co odwzajemnił.
-Macie mało czasu...
-Poczekamy.
-No dobrze - westchnęła i uciekła schodami na górę. Po chwili zbiegła z torebką w dłoni. Ubrała buty, pomogłem jej założyć płaszcz i wyszliśmy z domu.
-Brać nosidełko?
-Weź na wszelki wypadek - odezwała się.
Chciałem ją złapać za rękę. Biłem się w myślach i ostatecznie splotłem nasze palce. Wyjęła swoją dłoń, lecz trzymaliśmy się za najmniejsze palce. Cieszyłem się w duchu, że chociaż tyle. Przywitałem się z ochroną i weszliśmy na trybuny. Zajęliśmy nasze miejsca i rozsiedliśmy się wygodnie na krzesełkach. Zrobiło mi się zimno w dłonie, cóż pogoda nas nie rozpieszczała. Mimo, że świeciło słońce, było kilka stopni na minusie. Moja żona to zauważyła, ponieważ potarła je delikatnie swoją dłonią. Cieszyłem się w duchu jak idiota, ponieważ w tym momencie, to był duży krok.
-Przyniosę Ci ciepłą herbatę, chyba, że chcesz coś innego.
-Nie musisz - uśmiechnąłem się.
-Czyli herbata?
-Dziękuję.
Kobieta odeszła, aby zaopatrzyć się w ciepłe napoje. Do meczu zostało jeszcze pół godziny. Trzymając Leosia na rękach, pokazywałem mu cały stadion i trybuny.
-Twój zmiennik Marco? - usłyszałem głos za sobą.
-Oczywiście - zaśmiałem się - dzień dobry Panie Watzke.
-Nie znam się, ale chyba podobny do Ciebie - uśmiechnął się życzliwie - oby talent też odziedziczył.
-Podobno, jest do mnie podobny.
-Nasza szkółka na niego czeka.
-Oczywiście, gdy tylko będzie w odpowiednim wieku, to napiszemy go do szkółki BVB. Natalia by mi nie odpuściła.
-A gdzie masz Natalię? - zaczął się rozglądać.
-Poszła po coś ciepłego do picia - odpowiedziałem - o patrz, mamusia idzie - pokazałem malcowi.
Moja ukochana nie szła sama. Była bowiem w towarzystwie Zorca. Oboje w rękach trzymali po dwa kubki. Kiedy byli już obok nas, przywitałem się z Michaelem, a Natalia z Hansem. Kiedy mecz się rozpoczął, usiedliśmy na miejscach i patrzyliśmy na poczynania obu drużyn, od czasu do czasu popijaliśmy ciepłą herbatę.
Po skończonym meczu, w którym Borussia wygrała z Hoffenheim 2:0, zeszliśmy na murawę, aby pogratulować piłkarzom. Porozmawialiśmy z nimi chwilę, a potem zapakowaliśmy się do auta, a jakiś czas później siedzieliśmy już w domu. Bawiłem się z synkiem na dywanie, kiedy Natalia weszła do salonu z dwoma kubkami, jak mniemam były one gorące, ponieważ unosiła się z nich para. Postawiła naczynia z napojem na stoliku i usiadła naprzeciwko mnie. Dzielił nas jakiś metr. Trzymałem na kolanach Leo. Wyciągnąłem telefon, ponieważ miałem nadzieję, że uda mu się przejść chociaż troszkę i będę mógł to uwiecznić.
-No mały, idź do mamusi - mówiłem do Leo, który stał i trzymał się moich dłoni.
-Chodź tu szkrabie - wyciągnęła ręce do niego.
Nasz synek puścił moje dłonie i niezdarnymi kroczkami ruszył do Natalii. Polka złapała go zanim upadł i przytuliła.
-Brawo Leo. Twoje pierwsze kroczki.
Ogromnie się cieszyliśmy. Wysłałem nagranie do przyjaciół i rodziny. Moja cudowna kobieta podała mi synka, a ja włożyłem go do kojca. Podszedłem do mojej ukochanej i przytuliłem ją, a następnie podniosłem i zakręciłem się z nią, wokół własnej osi. Z ust dziewczyny wydobył się jej melodyjny śmiech. Śmiejąc się, postawiłem ją na ziemię i staliśmy jakiś czas przytuleni do siebie.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też - odpowiedziała cichutko.
-Co z nami będzie? Kocham tylko Ciebie. Ty i Leo jesteście dla mnie najważniejsi. Kocham Was. Proszę wybacz mi.
-Marco, to nie jest proste. Mimo, że chcę, to nie potrafię. To nadal boli - spuściła głowę.
-Przepraszam. Spotkamy się jutro? Pójdziemy z Leo na spacer. O 14:00?
-Dobrze - zgodziła się.
Chwilę jeszcze posiedziałem z moją rodzinką i poszedłem pochwalić się Mario. Już jutro spotkam się z Natalią. Mam nadzieję, że mi wybaczy i znowu będziemy jedną rodziną. Jesteśmy umówieni na 14:00, a trzydzieści minut przed spotkaniem z idealną kobietą, muszę załatwić pewną sprawę.
Hej! :)
Mam nadzieję, że miło spędzacie te święta! :)
Co sądzicie o rozdziale?
Jak myślicie, co Marco musi załatwić przed spotkaniem?
+ co się dzieje? Pod ostatnim rozdziałem jest zaledwie dwa komentarze, a wyświetlenia też zmalały?:c
Życzę Wam udanego sylwestra! :D
-Cześć piękna - usłyszałam za sobą. Odwróciłam się szybko ze strachem wymalowanym na twarzy. Przestraszył mnie - co jest? Stało się coś? - zapytał zmartwiony.
-Nie, po prostu mnie przestraszyłeś.
-Przepraszam - powiedział ze skruchą.
-Nic nie szkodzi.
-Gdzie Leo?
-W salonie, w kojcu się bawi. Zjesz?
-Twoją sałatkę? Zawsze - uśmiechnął się tak, że zmiękły mi nogi.
Wyszedł do salonu, a ja oparłam się o blat kuchenny. Marco działa na mnie, tak, że nie da się tego wyjaśnić. Jego uśmiech sprawia, że miękną mi nogi, a jego wzrok doprowadza mnie do szybszego bicia serca. Jego głos, potrafi mnie uspokoić nawet w najbardziej stresowych sytuacjach. Kocham go. Szalenie go kocham. Usłyszałam kroki, które było coraz bardziej słychać, co oznaczało, że Niemiec kierował się do pomieszczenia, w którym przebywałam. Potrząsnęłam głową i przełożyłam sałatkę do szklanej miski. Poczułam dłonie, które były mi bardzo dobrze znane, na biodrach. Przyciągnął mnie do siebie i przytulił. Mimo, że nie chciałam, momentalnie się od niego oderwałam.
-Nałożyć Ci, czy sam sobie poradzisz? - zapytałam - pójdę przygotować Leo.
Szybko skierowałam się do salonu, w którym przebywał malec. Wzięłam go na ręce i usiadłam z nim na kanapie.
*Marco*
Dzisiaj miałem zabrać moje Skarby na mecz. Zadowolony wszedłem do kuchni, w której była Natalia. Położyłem dłonie na jej biodrach i przyciągnąłem do siebie, przytulając ją. Odepchnęła mnie i wyszła z pomieszczenia. Jak zawsze musiałem wszystko spieprzyć. Gdybym nie zdradził Natalki, teraz siedzielibyśmy wszyscy razem. Miałbym ją dla siebie. Mógłbym ją pocałować, przytulić, mógłbym wszystko... a teraz? Szkoda mówić. Jestem pieprzonym dupkiem. Obiecywałem, że nigdy jej nie skrzywdzę, a zdradziłem ją z byłą dziewczyną. Oczy zaczęły mnie piec, a po policzku spłynęła łza. Tak, łza. Straciłem moją małą rodzinkę. Wyszedłem na korytarz i zauważyłem, że Natka ubiera Leo, po czym gotowego wkłada go do nosidełka. Zastanawiałem się, czy branie takiego malca na mecz jest dobrym pomysłem, w końcu będzie bardzo głośno.
-Proszę - podała mi synka - miłej zabawy.
-A Ty nie jedziesz? - zdziwiłem się, lecz nic nie odpowiedziała - proszę Cię, jedź. Pojedziemy gdzieś razem, tak rodzinnie - westchnąłem - proszę. Leo też chce, żebyś pojechała, prawda? - zaśmiałem się do małego, co odwzajemnił.
-Macie mało czasu...
-Poczekamy.
-No dobrze - westchnęła i uciekła schodami na górę. Po chwili zbiegła z torebką w dłoni. Ubrała buty, pomogłem jej założyć płaszcz i wyszliśmy z domu.
Blondynka zamknęła drzwi na klucz i chciała otworzyć drzwi od auta. Wyprzedziłem ją i zrobiłem to za nią. Kiedy wsiadła, zamknąłem je i udałem się na miejsce kierowcy. Odpaliłem pojazd i ruszyłem w kierunku Signal Iduna Park. Po kilku minutach, dojechaliśmy na miejsce. Mieliśmy ogromne szczęście, ponieważ ominęliśmy korki. Zaparkowałem na swoim stałym miejscu i wysiadłem, aby ponownie otworzyć drzwi mojej lubej, następnie wyjąłem ostrożnie synka i zamknąłem samochód.
-Brać nosidełko?
-Weź na wszelki wypadek - odezwała się.
Chciałem ją złapać za rękę. Biłem się w myślach i ostatecznie splotłem nasze palce. Wyjęła swoją dłoń, lecz trzymaliśmy się za najmniejsze palce. Cieszyłem się w duchu, że chociaż tyle. Przywitałem się z ochroną i weszliśmy na trybuny. Zajęliśmy nasze miejsca i rozsiedliśmy się wygodnie na krzesełkach. Zrobiło mi się zimno w dłonie, cóż pogoda nas nie rozpieszczała. Mimo, że świeciło słońce, było kilka stopni na minusie. Moja żona to zauważyła, ponieważ potarła je delikatnie swoją dłonią. Cieszyłem się w duchu jak idiota, ponieważ w tym momencie, to był duży krok.
-Przyniosę Ci ciepłą herbatę, chyba, że chcesz coś innego.
-Nie musisz - uśmiechnąłem się.
-Czyli herbata?
-Dziękuję.
Kobieta odeszła, aby zaopatrzyć się w ciepłe napoje. Do meczu zostało jeszcze pół godziny. Trzymając Leosia na rękach, pokazywałem mu cały stadion i trybuny.
-Twój zmiennik Marco? - usłyszałem głos za sobą.
-Oczywiście - zaśmiałem się - dzień dobry Panie Watzke.
-Nie znam się, ale chyba podobny do Ciebie - uśmiechnął się życzliwie - oby talent też odziedziczył.
-Podobno, jest do mnie podobny.
-Nasza szkółka na niego czeka.
-Oczywiście, gdy tylko będzie w odpowiednim wieku, to napiszemy go do szkółki BVB. Natalia by mi nie odpuściła.
-A gdzie masz Natalię? - zaczął się rozglądać.
-Poszła po coś ciepłego do picia - odpowiedziałem - o patrz, mamusia idzie - pokazałem malcowi.
Moja ukochana nie szła sama. Była bowiem w towarzystwie Zorca. Oboje w rękach trzymali po dwa kubki. Kiedy byli już obok nas, przywitałem się z Michaelem, a Natalia z Hansem. Kiedy mecz się rozpoczął, usiedliśmy na miejscach i patrzyliśmy na poczynania obu drużyn, od czasu do czasu popijaliśmy ciepłą herbatę.
Po skończonym meczu, w którym Borussia wygrała z Hoffenheim 2:0, zeszliśmy na murawę, aby pogratulować piłkarzom. Porozmawialiśmy z nimi chwilę, a potem zapakowaliśmy się do auta, a jakiś czas później siedzieliśmy już w domu. Bawiłem się z synkiem na dywanie, kiedy Natalia weszła do salonu z dwoma kubkami, jak mniemam były one gorące, ponieważ unosiła się z nich para. Postawiła naczynia z napojem na stoliku i usiadła naprzeciwko mnie. Dzielił nas jakiś metr. Trzymałem na kolanach Leo. Wyciągnąłem telefon, ponieważ miałem nadzieję, że uda mu się przejść chociaż troszkę i będę mógł to uwiecznić.
-No mały, idź do mamusi - mówiłem do Leo, który stał i trzymał się moich dłoni.
-Chodź tu szkrabie - wyciągnęła ręce do niego.
Nasz synek puścił moje dłonie i niezdarnymi kroczkami ruszył do Natalii. Polka złapała go zanim upadł i przytuliła.
-Brawo Leo. Twoje pierwsze kroczki.
Ogromnie się cieszyliśmy. Wysłałem nagranie do przyjaciół i rodziny. Moja cudowna kobieta podała mi synka, a ja włożyłem go do kojca. Podszedłem do mojej ukochanej i przytuliłem ją, a następnie podniosłem i zakręciłem się z nią, wokół własnej osi. Z ust dziewczyny wydobył się jej melodyjny śmiech. Śmiejąc się, postawiłem ją na ziemię i staliśmy jakiś czas przytuleni do siebie.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też - odpowiedziała cichutko.
-Co z nami będzie? Kocham tylko Ciebie. Ty i Leo jesteście dla mnie najważniejsi. Kocham Was. Proszę wybacz mi.
-Marco, to nie jest proste. Mimo, że chcę, to nie potrafię. To nadal boli - spuściła głowę.
-Przepraszam. Spotkamy się jutro? Pójdziemy z Leo na spacer. O 14:00?
-Dobrze - zgodziła się.
Chwilę jeszcze posiedziałem z moją rodzinką i poszedłem pochwalić się Mario. Już jutro spotkam się z Natalią. Mam nadzieję, że mi wybaczy i znowu będziemy jedną rodziną. Jesteśmy umówieni na 14:00, a trzydzieści minut przed spotkaniem z idealną kobietą, muszę załatwić pewną sprawę.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Hej! :)
Mam nadzieję, że miło spędzacie te święta! :)
Co sądzicie o rozdziale?
Jak myślicie, co Marco musi załatwić przed spotkaniem?
+ co się dzieje? Pod ostatnim rozdziałem jest zaledwie dwa komentarze, a wyświetlenia też zmalały?:c
Życzę Wam udanego sylwestra! :D